sobota, 24 marca 2012

Grand Prix Malezji relacja prawie na żywo

Podróż w kierunku Kuala Lumpur już zakończona. Udało się nam dotrzeć w bardzo złej atmosferze ale zawsze o godzinie 04:40 rano... Szybki sen bardzo był wskazany ponieważ świeży i wyspani wyszliśmy po śniadaniu o godzinie 10.00 tak aby dojechać jeszcze autobusem na Grand Prix. Podróż trwała półtorej godziny ale udało się. Zdjęcia przedstawiają po części przynajmniej ten bardzo głośny i mało widowiskowy na żywo sport....Uszy bolą mnie do teraz ale warto było...

Ciekawostka z dnia dzisiejszego: na Trybuny nie dało się wnieść dosłownie nic do jedzenia i picia. Oczywiście wszędzie dało się wszystko kupić począwszy od wody 0,4 litra za 6zł po koszulki, czapeczki z logiem bolida w cenach większych niż 400zł za sztukę :D
Także kończę już powoli moją przygodę i czas na kilka dni wracać do rzeczywistości. Jutro o 23,40 rozpoczyna się lot na trasie Singapur Paryż, następnie z Paryża do Warszawy gdzie powinienem być około 15 godziny kolejnego dnia (z przesunięciem zegara o 7 godzin także podróż dość długa). Żeby łatwo nie było jeszcze mnie czeka przeprawa po kilku dniach wyczerpania z Warszawy do Krakowa co wiadomo w dzisiejszych czasach będzie najmniej przyjemne z całej podróży. 

Pozdrawiam czytelników, dziękuje za poświęcony czas. Pisania bloga nadszedł już koniec ponieważ internetu już mieć nie będę :)


























czwartek, 22 marca 2012

Dzisiejszy dzień bije na głowę wszystkie- nurkowanie

Teraz wiem ze aparat fotograficzny wodoodporny jest najważniejszy na taki wyjazd. Dzisiejszy dzień postanowiłem spędzić pod woda w krystalicznie czystej, gorącej wodzie przy rafie koralowej, skałach i oczywiście nie było by grozy jakby to wszystko po części nie działo się pod ogromnymi skalami w pewnym sensie w jaskini. Zobaczyłem dosłownie cuda. Rybki akwariowe w każdych odcieniach swiata np:różowo niebieskie, zielono czerwone, czarne z kolcami, ryby kule czyli dosłownie okrągła ryba która siedzi przy dnie w dziurze i tylko z ogromna prędkością wypływa aby złapać swoją ofiarę. Bardzo duże zainteresowanie zrobiła na mnie ryba o długości około jednego metra i cienka jak ołówek z paszcza długość około 20 cm majestatycznie przeplywala mi koło okularów.. Widziałem ogromne kraby przepięknie wybarwione średnicy 25-35 cm wcześniej nawet nie wiedziałem ze takie są. Kalmary- duże czarne jakby czarna rura leżąca na dnie praktycznie nie ruszająca się, oblesna, brzydka. Meduzy- dość małe około 10cm wielkości, jedna przy mnie zajęła ryba wielkości kilku kg także wrażenia są nie do opisania a zdjęcia były by dosłownie cudowne.... W takim morzu jakim jest adamanskie można znaleść dosłownie wszystko....nie wiem czy tu była kiedyś jakaś wojna lub zamieszki ale wydawało mi się ze widziałem bardzo duże łuski czy coś tym podobe ale pewności nie mam - wolałem nie dotykać... Pływalni dalej bo to ostatni dzień gdzie można się nacieszyć takimi widokami...... Dalszy ciąg naszych przygód zapowiada się bardzo wyczerpujacy. Zaraz muszę się pakować tak aby nie przekroczyć 15kg a juz jutro bardzo wczesnym rankiem przyjedzie po nas bus którym dojedziemy na przystań...dostać się następnie musimy na koh phi phi wyspa gdzie di Caprio nagrywał film Rajska wyspa- te wielkie pola marihuany trzeba koniecznie zobaczyć i prawdopodobnie najpiękniejsza niezamieszkala wyspę na świecie.... Będziemy tam zaledwie 4 godziny bo kolejny jacht odplywa o 14 gdzie musimy doplynac na wyspę pucket. Dość sporych juz rozmiarów wyspa na której znajduje się lotnisko, pewnie bardzo małe ... Kupione juz bilety lotnicze bedą potrzebne aby doleciec do kuala lumpur stolicy Malezji. Przewidywany czas przybycia na lotnisko to 2 w nocy a z lotniska bierzemy autobus i jeszcze 1,5 godziny jazdy aby dotrzeć na dworzec autobusowy puduraja.... Jeśli uda się tam dotrzeć to będzie robić się jasno....w wynajętym juz hostelu czeka nas 2-3 godziny snu, zostawiamy bagaże i jedziemy na grand prix Malezji - to byłby grzech nie zobaczyć formuły 1. Ostatnie wieczorne zdjęcia w stolicy najwiekszych, najdroższych budynków swiata i do spania... Przebudzenie, bardzo zimny prysznic bo grafik napięty i podróż do Singapuru. Autobus będzie jechał około 7 godzin plus minus a W pewnie plus :) i czekamy na lotnisku aby o godzinie 23 wsiąść do naszego docelowego środka komunikacji. Następnego dnia o godzinie 12 będziemy w Paryżu a o 15 w Warszawie.... Wszystko juz dopięte na ostatni guzik bo pociąg z Warszawy jedzie 3,50 godziny i będę w Krakowie po 22.. I tak moja przygoda dobiega końca.. To się nazywa wiedzieć co kiedy i gdzie :)