Dzisiejszą podróż zaczynamy od wyjścia bardzo wcześnie z hotelu. Docieramy na autobus i czekamy około godziny na przystanku bo tu nie ma czegoś takiego jak rozkład tylko numery autobusów napisane i każdy miejscowy wie gdzie one już jadą. Czekając na przystanku wpadłem na pomysł aby kupić banany bo nie jadłem śniadania. Takich słodkich bananów koktajlowych czy jak kto woli pastewnych jeszcze nie jadłem, koszt 1,4myr czyli około złotówki za kilogramową kiść. Oczywiście zjadłem zanim przyjechal autobus :)
Pierwsza rzecz z rana która mnie zaskoczyła to to iż tu kobiety całują mężczyzn w rękę dziękując im za cokolwiek.
Nasz wyjazd do Parku Narodowego BAKO był nie do opisania słowami.. zakochałem się. Te wakacje to jedno wielkie zaskoczenie. kobiety to mogą zrozumieć jako "miesięczny orgazm to pikuś przy tym".
Dojazd do dżungli zajął nam jakąś godzinę autobusem plus wynajeliśmy łódkę ktora nas dowiozła w jakieś 30min na sam brzeg miejsca które mnie zauroczyło. Robiłem setki zdjęć, zakochałem się w robieniu tych zdjęć.
Małpy były wszędzie, nosale skakały po drzewach, węże jadowite widać było wszędzie tylko słychać w tle jak tubylcy kryczeli żeby uciekać bo araz ugryzie..a ja oczywięcie z bliska musiałem zrobić zdjęcie ale raz się żyje :)
Dzikie świnie chodziły nam obok nogi szukając jedzenia i w sumie można powiedzieć że nic sie nie bały.
Ogólnie zwierzęta były piękne ale cała reszta była dopiero niesamowita. Wybraliśmy trasę aby przejść cały półwysep i dojść do bezludnej wyspy z widokiem prosto na morze ze skal. Wyprawa przez zarośnięte drzewa, liany, często w wodzie i na bardzo gorących skałach. Czułem się niesamowicie.. tego nie da się opisać to trzeba zobaczyć.
Doszliśmy na miejsce po jakiś 2,5 godzinach bardzo ciężkiego marszu, lało się z nas ale widok przebija wszystko. Zdjęcia z każdej strony bo cud natury to mało powiedziane. Totalna dzicz a my wracamy bo łódka już na nas czeka...
Wieczorny powrót do domu....opaleni na maxa a tu dopiero przed nami lada dzien stolica Kuala Lampur gdzie lecimy już pojutrze a potem cała Tajlandia autokarem od północy po południe.
Blog jest skromy ale czas chyba wydać książke. Pierwsze strony już są a zdjęć mam tysiące.
Małpa nosal - bardzo ciężko spotkać a jednak byłem cicho i się udało ;)
Namorzyny - gdy przychodzi pora sucha morze się cofa i pokazuje wszystkie zwierzęta żyjące w mule. W porze mokrej jest tu kilka metrów wody więcej
Jadowity wąż o nazwie mi nie znanej. Zdjęcie piękne a każdy mówił uciekaj bo może ugryźć
W trakcie przeprawy do BAKO spotykamy mieszkających tubylców, niesamowici ludzie wiecznie uśmiechnięci. Brakuje mi takiej otwartości i uśmiechu z życia jaki tam można zobaczyć dosłownie wszędzie
W trakcie przeprawy przez rzekę Sarawak a za mną bardzo miły Pan tubylec który za 50 myrów pokazywał mi nawet krokodyle - cwane bestie czają się blisko łódki :)
Nie wiem czy umarłem ale jestem w raju
W trakcie wspinaczki wystraszyła mnie dzika świnia i się nawet nie bała :)
A to mój kolega któremu dałem na imię EDI :) łaziły wszędzie za mną :D
Początek górskich wspinaczek rozpoczyna się nabieraniem sił i zmniejszaniem wagi plecaka przez picie wody.... wilgoć przekracza wszelkie granice..... 4,5 litra wody na kilka godzin okazuje się być za mało :)
Dzbanecznik - drzewo zjadające robaki :)
Trasa osiągnięta teraz czas wracać tą samą trasą na drugi kraniec wyspy :)
Nosal :) piękne zwierzątko ale strasznie płochliwe :)
Dostał ananasa i cieszy jape:D
Czasami bywała dość ciężka trasa a plecak okazywał się być ciężki :)
To czy tu wrócę to jest jasne, a kiedy? bardzo szybko i to na dużo dłużej :)
Książkę musisz wydać jak nic, a ja proszę o przesłanie 5go zdjęcia bo się w nim zakochałam :)A świnie trzeba było upolować na kolacje, jeżeli same się pchają pod nogi. Myślę, że jakkolwiek bym się nie starała napisać dobry komentarz to i tak się nie umyje do ogromu Twoich przygód, ale jak mówiłam, podziwiam i zazdroszczę :) ah.
OdpowiedzUsuń