Kolejne przygody i kilka słów o nich.
Salvador - miasto wiecznie żywe gdzie każdy wygląda jak Bob Marley. Totalnie wyluzowane miejsce gdzie rano wszyscy spią, sklepy otwierają koło 11 a o 14 jest już siesta i wszystko zamknięte. Ceny raczej kosmiczne...jedzenie mało zjadliwe.. już mnie jest połowa ;)
Dzisiejszy dzień był do tej pory najwspanialszym. Odwiedzona wyspa Itaparica. 2 godziny statkiem gdzieś po ocealnie aż pojawia się raj :) Stare często nie zamieszkałe kamienice i rajska plaża nie ruszona przez turystów.
Wieczorne zabawy na drogach są nie do opisania a zdjęć robić nie można. Jak to powiedział mi pracownik hostelu...radze nie wychodzić a jeśli już to ściągnąć wszystko co można ukraść i nie brać pieniędzy.... oczywiście musialem pójść a po takim wieczorze o dziwo każdy się ze mną witał :D chyba nie należę do ludzi których nie da się lubić :)
Kolejna sprawa to problem z samolotem bo lot został pierw przesunięty a teraz odwołany :) ciekaw jestem sam jak potoczą się losy....
Ogolnie strasznie tu drogo i nie wiadomo gdzie pieniądze znikają na podstawowe czynności życiowe :)
Na tyle bym miał do powiedzenia w tym rozdziale :) resztę pokazują zdjęcia :) pzdr :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz